No to dojechaliśmy:) Tylko 11 godzin jazdy, łoskot w uszach, ale oto Żuk u celu, na dolnośląskim podwórku, gotów do akcji.
Makowice pod Świdnicą – jest cień! można brać się za zdjęcia
Pierwszy plenerowy kolodion na Dolnym Śląsku można uznać za udany
Po drodze taki fajny most – szybki postój, chemia rozlana i jest! Jednak w plenerze pracuje się inaczej więc zdjęcie nie aż tak doskonałe jak by się chciało, ale coraz bardziej mi się to podoba.
Mnóstwo co ciekawszych zabytków Dolnego Śląska pojechało po wojnie do Warszwy ( i nie wróciło). Na Dolnym Śląsku za to zostały klimaty jak po Powstaniu Warszawskim. Nic dziwnego, że najnowszy film mu poświęcony powstaje w Walimiu. Oczywiście nie mogłem sobie darować.
Za mną – prawie jak Warszawa 1945
Upał 37 w cieniu. Kolodion tego dnia został w domu. Nam towarzyszyło za to pytanie – dojedzie czy nie dojedzie. Trzeba było przebić się przez przełęcz; zgrzeje się czy nie zgrzeje… Dał radę; ale ledwo ledwo. Plamy nie są na matrycy – to owady na przedniej szybie.
Dzień przerwy. Żuk w stodole (a więc w cieniu), małolat przed obiektywem
Pora wrócić w trasę. A na trasie jedlina
Szybki podgląd na matówce
I jest kolejny kolodion
W międzyczasie trwają poszukiwania fajnego miejsca na warsztaty.
A może tutaj?
I na dobry koniec – Środa Śląska