Podobnież rok 2020 powinien dostać Snickers’a, bo taki od początku wkurzony, jakby głodny był. Pożary w Australii, pandemia, kryzys. Plus co najmniej parę innych niefajnych rzeczy, które wydarzyły się przez te sześć miesięcy. Rzeczy, które już pozmieniały nam życie, i które pozmieniają je jeszcze bardziej.
Pozmieniało się i w moim życiu, fotografii, pracy. Część z tych zmian to wynik koronawirusa, większość; realizacja wcześniej przygotowanych planów. Kolejne mają przygotować szkołę i sklep na zmiany, które w naszych życiach nieuchronnie pojawią się w najbliższym czasie. Myślę, że większość wyjdzie na dobre.
Pierwsza i najważniejsza (a jednocześnie najtrudniejsza) dla mnie zmiana to zamknięcie galerii, którą ledwo rok temu otworzyliśmy na gdańskiej Starówce. Galerii, która przez ten rok dała niezwykłą wręcz ilość radości, satysfakcji i przywróciła wiarę w fotografię artystyczną na rynku polskim. Nie zabrakło też rozczarowania, bo takim było podejście miasta, zupełnie iluzoryczna pomoc, jakiej udzieliło w obliczu epidemii i lockdownu. Więcej o tym i o całym podejściu miasta do inicjatywy jaką jest powstanie galerii pisałem w odrębnym wpisie, więc nie będę się powtarzał. Opuszczenie ulicy Ogarnej nie oznacza jednak, że z prowadzenia galerii zrezygnuję. Wręcz przeciwnie, już niedługo poświęcę jej jeszcze więcej czasu i energii. I choć na razie pozostanie głównie w internecie, wierzę, że i tu ręcznie wykonywane prace znajdą swych odbiorców. Szczególnie, że pierwsze sprzedaże już za mną. Niedługo też spotkamy się na wystawach czy targach sztuki.
Druga, równie fundamentalna zmiana to przeprowadzka. Nadszedł czas, by opuścić Gdynię, z którą związany byłem przez całe dotychczasowe życie i zamieszkać na wsi. Nie będzie to jakaś daleka przeprowadzka; raptem kilkadziesiąt kilometrów od dotychczasowego domu, ale oznaczać będzie zmianę jakże diametralną, zmianę, na którą czekam od ponad pół roku. Bo tu decyzję podjąłem jeszcze przed epidemią, dosłownie na kilka dni przed jej oficjalnym wybuchem w Polsce. Dojrzewałem z resztą do niej od kilku lat.
Od kilku miesięcy dopinam kolejne etapy tej fundamentalnej zmiany pełen obaw, że rozwijająca się epidemia i kryzys w ostatniej chwili plany pokrzyżują. Dziś, po blisko pół roku, jestem wreszcie pewny, że przepowadzka dojdzie do skutku i to już za kilka dni. Jednak, co dla mnie najważniejsze, choć ostatnio coraz mniej nam się Gdynia podoba, przeprowadzka to nie ruch z, lecz ruch do. Nie dlatego wyprowadzamy się z Gdyni, że chcemy ją opuścić i jest nam tu źle, lecz dlatego, że nowe miejsce zamieszkania da nam możliwości, jakich żadne absolutnie duże miasto dać nam nie może.
Kolejna, wielka zmiana została wymuszona przez koronawirusa. W połowie marca zamknięte zostały szkoły. I choć niemal natychmiast przeszliśmy na nauczanie online, które okazało się znacznie przyjemniejsze i efektywniejsze niż oczekiwaliśmy, a nasi Słuchacze wykazali się ogromną lojalnością, nie obyło się bez strat. Przede wszystkim wynikających z tego, że przez kilka miesięcy nie mogliśmy prowadzić kursów i warsztatów. A tych planowaliśmy wiele. W połączeniu z właścicielem, który odmówił wszelkich negocjacji dotyczących czynszu oraz z ogromną niepewnością dotyczącą przyszłego roku sprawiło to, że szkoła zmieni siedzibę. W przyszłym roku zapraszamy serdecznie do centrum Gdyni, na ulicę Świętojańską 100/6. Z jednej strony szkoda, bo na Wierzbowej planowaliśmy spędzić jeszcze wiele lat, z drugiej nowe miejsce stworzy nam możliwości, których w dotychczasowym nie było. I tak, jak przeprowadzka na Wierzbową okazała się wyznaczać kolejny etap w rozwoju TSF, pozwoliła mu wznieść się na jeszcze wyższy poziom, przeprowadzka na Świętojańską stanowić będzie kolejny, ogromny krok do przodu. Jestem pewny, że w nowym miejscu stworzymy wszyscy równie wspaniałą atmosferę, jak w dotychczasowej siedzibie.
Zmian jest oczywiście więcej, jak choćby warsztaty technik historycznych, które prowadzę teraz online (nie tylko online oczywiście), i które okazują się być znakomitym sposobem by dotrzeć do kolejnych osób z całego świata, a przede wszyskim okazują się niezwykle skutecznie promować dawne techniki. Już teraz mogę powiedzieć z całą pewnością, że warsztaty online nie skończą się z końcem epidemii lecz pozostaną stałym, ważnym elementem oferty.
Choć nie wszystkie te zmiany były planowane i nie wszystkie cieszą, przyniosły one jedną, niezwykłą wręcz korzyść. Pokazały jak wielu wspaniałych, życzliwych i lojalnych ludzi mam w swoim otoczeniu. Zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Naprawdę fajne uczucie, że można liczyć na ludzi, na rodzinę, przyjaciół, znajomych i współpracowników. A zespół TSF okazał się być wspaniały nie tylko pod względem merytorycznym. Wszystkim, na których mogłem liczyć, wszystkim, którzy służyli pomocą, wsparciem czy radą chciałbym najserdeczniej podziękować.
A teraz najważniejsze. Jak pewnie część z Was zauważyła, ostatnio było mnie jakby mniej. Nie było nowych podcastów, niewiele wpisów na blogu nie mówiąc już nawet o nowych pracach. Wiecie już jaka była przyczyna. Dość łatwo domyślić się, że wszystkie te zmiany i przygotowania oznaczały ogromną ilość pracy, która uniemożliwiła inne działania. Przyznam, że bywały dnie, gdy nie było nawet czasu na posiłek. Ten czas powoli się jednak kończy. Opuściliśmy już dawną siedzibe i od paru tygodni instalujemy się na Świętojańskiej. A 1 września rozpoczynam budowę nowej pracowni, takiej, o jakiej od lat marzyłem. Takiej, w której nikt nie wypowie mi umowy, bo pracownia będzie we własnym domu. Takiej, która pozwoli podjąć wyzwania, o jakich dotychczas nie mogłem nawet marzyć. Z pewnością będę dzielił się kolejnymi etapami pracy. I gwarantuję. Będzie się działo. A gdy pracownia ruszy pełną parą, niemożliwe stanie się wreszcie możliwym. Zapraszam do obserwowania.
Aha, i jeszcze jedno. Duża prośba. Jeśli ktoś z Was uważa, że to, co robię jest fajne, że warto promować techniki historyczne, a zdjęcia w galerii są ciekawe, podzielcie się tą myślą ze znajomymi, kupcie zdjęcie albo wpadnijcie na warsztat. To bardzo pomaga. Nie tylko finansowo.