Dawno dawno temu w Ameryce…
Nie, nie będzie o Robercie de Niro i innych gwiazdach. Historia też dawniejsza. Ponad 150 lat temu wymyślono metodę kolodionową; mokrą płytę, z której można uzyskać zarówno negatyw jak i pozytyw (ambrotyp), niewiarygodną (nawet dzisiaj) jakość obrazu i niezwykłą, jak na tamte czasy czułość pozwalająca na naświetlanie zdjęć przez zaledwie 1 sekundę. Ta przełomowa technika, która przyniosła początek portretu i reportażu, dziś odkrywana na nowo i zyskująca coraz większą popularność.
Niestety technika ta ma jedną bardzo poważną wadę; od chwili uczulenia płyty do jej wywołania może minąć jedynie kilka, w sprzyjających warunkach kilkanaście minut. Oznacza to, że fotograf jest przywiązany do swojej ciemni, a fotografia plenerowa staje pod znakiem zapytania. Chyba, że….
W 19tym wieku radzono sobie z problemem tak:
Dzisiaj, większość z nas radzi sobie za pomocą różnorodnych skrzynek czy pudełek.
Rozwiązanie prawie działa; z tym drobnym ograniczeniem, że dużych płyt to raczej zrobić się nie da.
Czas poszukać innego rozwiązania, ale o tym jutro:)