Pierwszy miesiąc studiów właściwie za mną (no dobrze – brakuje dwóch dni). Czas na takie krótkie podsumowanie. Przede wszystkim, decyzja o wzięciu udziału w postępowaniu rekrutacyjnym, a następnie podjęciu nauki w Szkole Doktorskiej okazuje się być znakomitą. I nie chodzi mi tu tylko w własny rozwój, który z pewnością pod wpływem tych studiów nastąpi i już chyba następuje, ale przede wszystkim o pewne odczarowanie samej akademii i sztuki współczesnej. Dotychczas na wiele rzeczy patrzyłem bardzo z zewnątrz, bez możliwości podejrzenia procesów myślowych, zjawisk wpływających na takie czy inne działania artystyczne, często miałem obraz wypaczony poprzez osoby ze świata sztuki, z którymi miałem okazję się zetknąć, osoby wielokrotnie bardzo przypadkowe i poznane bardzo powierzchownie. Niezależnie od rozlicznych korzyści z posiadania tytułu na jakie mam nadzieję i od uzyskanych właśnie możliwości badawczych, przede wszystkim mam wrażenie, że największą korzyścią będzie sam proces studiowania, zaglądania za kulisy, konfrontowania swoich poglądów i przekonań z tym, co myślą i czują inni. Jedno, co mnie troszkę niepokoi to to, że znacznie więcej czasu, niż się spodziewałem zajmują mi kwestie teoretyczne, a przez to brak czasu na zagadnienia praktyczne i przygotowywanie badań niezbędnych do napisania mojego doktoratu. Jestem o kilka tygodni za tym, co sobie zakładałem. Wniosek jest prosty. Trzeba znaleźć więcej czasu.