Pierwszy zjazd, ostatni dzień zajęć i pierwszy moment organicznej, wewnętrznej niezgody. Ale po kolei. Historia i teoria dyscypliny, prowadzi dr Murawska. Fajna dyskusja, na temat, który miał poruszyć, a nie porusza, przynajmniej mnie. Słowo czy obraz? Czy obraz wymaga bądź może wymagać słowa, czy jest ono w ogóle na miejscu. Nie, żebym jako filolog uważał, że rzeczą oczywistą jest przecież, że na początku było słowo i kropka. Za prof. Krzeszowskim kwituję w myślach ‘kontekst jest wszystkim’. Kontekst określa czy słowo jest potrzebne czy nie, na miejscu czy nie i wreszcie czy samo ma się stać kontekstem. Bezpieczne podejście.
W czasie dyskusji, mimochodem zupełnie pada inne stwierdzenie, o wiele dla mnie bardziej kontrowersyjne, wręcz niemożliwe do przyjęcia jako sprzeczne i z własnymi przemyśleniami i obserwacjami postępowania i wypowiedzi znanych mi artystów. Pada stwierdzenie, że elitarność jest zagrożeniem dla sztuki, co ma być faktem znanym i jak mniemam bezsprzecznym od stu lat. Przyznam, że to dla mnie rzecz trudna do pojęcia i przyjęcia. Przede wszystkim, wydaje mi się, że sztuka z definicji niemalże jest potrzebą elitarną. Wymaga wrażliwości, którą nie wszyscy jesteśmy obdarzeni i to zarówno do tworzenia jak i do odbioru. Bez wrażliwości, nawet najbardziej pierwotna sztuka znika. Po drugie, przynajmniej w swoim bardziej współczesnym wydaniu, wymaga też pewnej przestrzeni w życiu zarówno twórcy, jak i odbiorcy. Mówię tu o czasie, wolnej energii, tak zwanej wolnej głowie, choć przykłady prac powstających w najbardziej skrajnych ze skrajnych okoliczności takich jak obóz koncentracyjny pokazują, że nie jest to ograniczenie uniwersalne. Ale, brutalnie mówiąc, nie podnosząc cały dzień głowy znad pługa ciężko pragnąć sztuki, szczególnie tej wysokiej.
Sztuka jako elitarna, wyjątkowa, przedstawiana jest również przez język. Mówimy o ołtarzu sztuki czy świątyni sztuki. Z wszystkich dziedzin życia ludzkiego chyba tylko nauka i miłość tak bardzo znajdują się tu na piedestale.
Wreszcie jednak, samo zachowanie artystów przeczy takiemu podejściu. Weźmy na przykład powszechne oczekiwanie, że sztuka powinna być wspierana finansowo, a sami artyści w różnej postaci utrzymywani przez społeczeństwo (zwane inaczej rządem). I to jeszcze w atmosferze twórczej wolności, prawa do kreowania jak chcemy i co chcemy. Przecież to właśnie poczucie elitarności tego co robimy w czystej postaci. Wyobraźmy sobie szewca albo nawet lekarza oczekującego, że jego byt zostanie zapewniony w zamian za sam fakt jego istnienia i swobodnego działania. A mówiąc o lekarzu mówię przez również o pewnej elicie. Ale my nie tylko oczekujemy, by sztuka była utrzymywana przez społeczeństwo, a przynajmniej przez nie wspierana finansowo. Nasze oczekiwanie ogranicza się do tzw. sztuki wysokiej, ambitnej, przez nas samych zaakceptowanej. Nie prawda? A pamiętacie święte oburzenie gdy MKiDN dofinansował w ramach tarczy disco polowców?
Wystarczy spojrzeć do jakiego stopnia wystawiennictwo w Polsce (i nie tylko) jest ukierunkowane na wykształconego artystę, studenta, absolwenta ASP, a więc również członka pewnej elity. Na jednych z późniejszych zajęć pojawiła się też definicja dzieła sztuki, jako obiektu poddanego ocenie artystycznej przez osobę stanowiącą część obiegu sztuki. Część elity. Wreszcie pozostaje nasze oczekiwanie, że to my sami, jako artyści, osoby do tego kompetentne, o odpowiednim obyciu, opatrzeniu, wyrobieniu i świadomości artystycznej będziemy podejmować decyzje o tym, co sztuką jest, a co nie jest. Czy o tym co jest, a co nie jest sztuką wartościową. Przecież to jest elitaryzm w czystej postaci. Podobnie jak zasugerowane jako żart, jako coś obrazoburczego, a jednocześnie nieco przerażającego stwierdzenie, że mogłoby się okazać, że Kim Kardashian jest najważniejszą performerką naszych czasów.
Nie piszę tego wszystkiego, by te zjawiska krytykować. Wręcz przeciwnie. Uważam, że tak jak społeczeństwo ludzkie przez całe swe istnienie rozwijało się w oparciu o, jak i dzięki, różnorodnym elitom, tak samo czyniła to sztuka. Sztuka nie tylko jest elitarna sama w sobie choćby ze względu na wspomniane już ograniczenia dotyczące talentu, ale musi taka być. Ze względu na wysiłek, jaki trzeba włożyć w swój rozwój, a więc podobnie, jak elitarna jest nauka, ale także dlatego, ze sztuka potrzebuje podziwu, fascynacji i odrobiny dobrej zawiści. A tak podchodzić można tylko do elity. Bez tej elitarności, jaka pozostanie przestrzeń dla sztuki? Czy pozostanie jakakolwiek?