Ostatnio naszło mnie na przekopywanie rodzinnych archiwów. I oczywiście skończyłem przeglądając stare zdjęcia; takie sprzed wojny. I nie mówię tu ani o stanie wojennym ani nawet o wrześniu 1939. Zdjęcia z jednej strony piękne, z drugiej sztywne, pozowane, podklejone na sztywnych tekturach doskonale korespondujących z sztywnością uwiecznionych póz. Zdjęcia zawsze wywołują u mnie mnóstwo myśli, odczuć, zawsze znajduję w nich coś, czego nie widziałem wcześniej; tym razem ‘odkrycie’ czekało mnie na odwrocie; powtarzający się, mniej lub bardziej dyskretny napis ‘Negatywy przechowują się’. No właśnie; Negatywy przechowują się; jest do czego wrócić i z czego powtórzyć zdjęcie na wypadek jakiegoś nieszczęścia. Bądź po prostu na wypadek sytuacji, w której potrzebna będzie druga odbitka. Oczywiście, dzisiaj, po kilku wojnach i ileś pokoleń później nie ma już ani zakładu, w którym owo zdjęcie powstało, ani nawet negatywów, pamiętam jednak opowieści moich dziadków, którzy szli do fotografa po wielu latach od sesji by zamówić dodatkowe odbitki.
Przypomniały mi się też odkrycia czynione co i rusz w zasypanych w czasie Powstania warszawskich piwnicach, gdzie ku zaskoczeniu wszystkich odnajdowane są całe kolekcje przedwojennych, szklanych jeszcze, negatywów zachowanych w zadziwiająco dobrym stanie. Negatywów opowiadających nam historie tajemnicze i dawno zapomniane.
Przypomnieli mi się wreszcie moi dobrzy znajomi, którzy rok temu przeżyli szok, gdy okazało się, że już nigdy nie zobaczą odbitki ze swoich zdjęć ślubnych; fotograf oddał materiał na CD, klienci nie zrobili wydruków bo jakoś nigdy nie mogli na to czasu znaleźć, CD się rozwarstwiło po niecałym roku. Fotograf w międzyczasie zaliczył awarię dysku twardego (bądź zwyczajnie go wyczyścił) i tak oto pozostała już tylko prezentacja slajdów w małej, ekranowej rozdzielczości. Nie ma punktu odniesienia, nie ma negatywu.
W ten sposób uświadomiłem sobie, że wśród całego zachwytu towarzyszącego pojawieniu się fotografii cyfrowej, fotografia zagubiła jedną ze swoich kluczowych ról; rolę dokumentariuszki naszego życia przestała gwarantować trwały zapis