Parę dni temu zdjąłem wystawę swoich zdjęć powstałych parę lat temu w Syrii; zdjęć, które nie do końca miały dokumentem być, a być może, mimo woli się nim stały. Bo ilekroć oglądam wiadomości w telewizji, nie potrafię powstrzymać myśli, że być może wielu miejsc, które fotografowałem, już nie ma albo wyglądają inaczej, uległy zniszczeniu. Obawiam się, że szaleństwo wojny domowej potrafiło zrobić to, czego czas nie potrafił dokonać przez tysiąclecia. Jeśli tak się stało, pozostaną zdjęcia. Klisze, które przetrwają co najmniej stulecie, ręcznie wykonane gumy dwuchromianowe o trwałości ograniczonej jedynie trwałością podłoża.
Oczywiście rozważanie trwałości zdjęć w kontekście tysięcy ludzi ginących w Syrii może wydać się nie na miejscu, ale patrząc na te fotografie, myśląc o miejscach, które przedstawiają, nie potrafię nie zacząć zastanawiać się nad sensem fotografii dokumentalnej wykonywanej w technice cyfrowej. W końcu dokument to coś, co ma przetrwać, gdy nie będzie już fotografowanych ludzi i miejsc, coś, co ma być trwałe. Jak tu sprawdzi się fotografia cyfrowa, zależna od nietrwałych płyt CD czy (jeszcze gorzej) DVD, od awaryjnych dysków twardych. Jasne, pewnie agenda rządowa potrafi zapewnić bezpieczne magazynowanie i archiwizowanie danych, są specjalne dyski o wielkiej pojemności i, przede wszystkim, trwałości przewyższającej stulecie. Ale są to technologie kosztowne i rzadkie, dostępne jedynie dla nielicznych. Znakomita większość z nas do nich dostępu nie ma.
Jeśli po dziesięciu latach zniknie dokument ślubny to, szczerze, niewiele mnie to obchodzi. A przynajmniej niewiele mnie to obchodzi, jeśli nie był to mój ślub. Te zdjęcia są ważne jedynie dla zleceniodawcy i jego najbliższej rodziny, więc niech wybierają jak chcą; jeśli po paru, czy parunastu latach stracą niepowtarzalną pamiątkę, ważne dla mnie by nie wynikało to z mojego zaniedbania. Zupełnie inaczej rzecz ma się z dokumentem naprawdę ważkim, ważkim dla kraju, dla społeczeństwa. Wyobraźmy sobie, że wszystkie zdjęcia stanu wojennego zostały wykonane w technice cyfrowej. Również te zrobione przez amatorów, uczestników wydarzeń sierpnia i grudnia. Te, które po trzydziestu latach ECS skupuje. Ile z nich przetrwałoby do dzisiaj….?