Parę lat temu na miłośników tradycyjnej fotografii srebrowej padł blady strach. Upadłość ogłosiła największa i najsłynniejsza firma fotograficzna na świecie; amerykański Kodak. Do marek znikających z rynku zdążyliśmy już przywyknąć; a to Forte, a to Kentmere, o Agfie nie wspominając, ale żeby Kodak? Przecież jeszcze nie tak dawno była to najwartościowsza marka świata, największy w historii producent materiałów fotograficznych, właściciel niezliczonych patentów, firma odpowiedzialna za popularyzację fotografii i uczynienie z niej pasji dla milionów. Obawy te uzasadniało nie tylko historyczne znaczenie Kodaka, ale przede wszystkim ogromna mnogość ( i znakomita jakość) produkowanych przez niego materiałów. Nawet po zakończeniu produkcji papierów czarno-białych, nawet po rezygnacji z kultowych filmów takich jak Technical Pan czy słynna HIEna, oferta Kodaka pozostawała bodajże największa na świecie.
Wraz z upływem czasu nasz niepokój jakby zmalał. Najpierw okazało się, że materiały Kodaka bynajmniej nie zniknęły z rynku. Niewielu z nas niepokoiły też doniesienia, że pochodzą one jedynie z wyprzedawanych zapasów. Potem okazało się, że Kodak uciekł grabarzowi spod łopaty, a co więcej, przynajmniej na razie nie zakończył produkcji materiałów fotograficznych. Owszem, firma już nie ta, co kiedyś, musiała posprzedawać i patenty i poszczególne oddziały, a zajmować ma się przede wszystkim technologią druku, ale produkcji materiałów fotograficznych nie zakończyła.
Co więcej, w ostatnich latach poszerza się oferta marek wcześniej jakby zapomnianych; widzimy filmy i papiery sygnowane logo Adox czy Rollei, o innych nie wspominając.Wydawać by się mogło, że najgorsze za nami, szczególnie, że rośnie liczba pasjonatów tradycyjnej fotografii.
Obawiam się niestety, że jest to radość przedwczesna, a sytuacja na rynku wcale nie wygląda tak obiecująco, jak chcielibyśmy ją widzieć.
Przede wszystkim utrzymanie produkcji przez Kodaka nie do końca powinno być powodem do radości. Nie wynika ono na razie z dalekosiężnych planów firmy lecz z wciąż obowiązujących kontraktów na dostarczanie taśmy filmowej (negatywy fotograficzne to nieznaczny margines produkowany niejako przy okazji). Kontrakty te niedługo zakończą się i nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy kolejne zostaną podpisane (zapotrzebowanie na taśmę filmową też mamy nie to, co dawniej), ani jak firma zachowa się jeśli ich nie będzie.
W cieniu zamieszania towarzyszącego upadłości Kodaka niemal niezauważona pozostała inna upadłość; oto zniknęła istniejąca od wielu dziesięcioleci firma EFKE. Upadłość ta nie zwróciła większej uwagi – przecież niewielu z nas tak naprawdę pracowało na materiałach EFKE – a powinna, bo wiele mówi o kondycji rynku fotograficznego i jego perspektywach na przyszłość.
1. Po pierwsze, warto zastanowić się nad powodem upadłości. Otóż firma nie upadła w skutek błędnej polityki inwestycyjnej jak wcześniej Agfa, ani na skutek jakiegoś nagłego tąpnięcia na rynku. Została sprzedana i zlikwidowana ponieważ teren, na którym stała miał większą wartość dla developera, niż fabryka produkująca materiały fotograficzne. Aż nadto dobitnie ilustruje to słabość rynku i niską rentowność przedsięwzięć związanych z produkcją materiałów fotograficznych i nie wróży dobrze na przyszłość. Nikt przecież do produkcji dokładać nie będzie.
2. Mylą się również ci, którzy uważają, że upadłość mało przecież znanego u nas EFKE nie ma większego znaczenia dla rynku czy dostępności materiałów. Dawno już skończyły się czasy, gdy za każdą marką stał producent i fabryka. Teraz materiały sprzedawane pod różnymi logotypami mogą pochodzić z jednej i tej samej fabryki, a jej upadek oznacza zniknięcie z rynku produktów pozornie nie związanych. Dokładnie tak było w przypadku EFKE; wraz z nią zniknął cały wachlarz negatywów czy płynnych emulsji sygnowanych przez marki trzecie. Dzisiaj w Europie i świecie pozostało bardzo niewielu prawdziwych producentów materiałów fotograficznych; Foma, Ilford (choć też już nie jako niezależna firma), Kodak, Fuji (chociaż więcej maszyn produkuje tam kremy niż emulsje fotograficzne). Może jeszcze kogoś pominąłem, ale firm tych jest już bardzo, ale to bardzo niewiele. Oczywiście przynajmniej część materiałów produkowanych wcześniej przez EFKE wróci, a przynajmniej wrócą materiały o takich samych nazwach, nie mniej jednak wpływ tej upadłości na rynek jest o wiele większy niż mogłoby się wydawać.
Warto też pamiętać, że działające dziś fabryki fotograficzne projektowano i budowano w latach prosperity, a więc powstały one z myślą o produkcji na wielką skalę – widać to szczególnie po Kodaku, ale dotyczy wszystkich. W czasie, gdy rynek zmalał co najmniej kilkadziesiąt razy utrzymanie opłacalności produkcji w wielkich oblewniach będzie bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe. Z kolei mało prawdopodobnym jest, że borykające się z trudnościami bądź zmieniające branżę firmy uznają za stosowne budowanie nowych, mniejszych fabryk dostosowanych do obecnych potrzeb rynku; innymi słowy, jeśli nie pojawią się kolejne kontrakty na taśmę filmową, produkcja negatywów w Kodaku również będzie zagrożona. I nie tylko ona.
Pozostaje nam chyba liczyć, że lukę wypełnią nowe, niewielkie fabryki, manufaktury niemalże, tak zwani niezależni producenci, dla których sprzedaż kilkunastu tysięcy filmów rocznie będzie atrakcyjna finansowo. Osobiście jednak i tu jestem sceptykiem, a to z kilku powodów.
1. Technologia produkcji. Od kilkudziesięciu już lat rozwój technologii produkcji materiałów srebrowych był zamknięty w laboratoriach fabrycznych, utajniony przed światem. Firmy te mogą produkcję zakończyć, ale z pewnością nie będą skłonne oddać tej wiedzy innym; a niewielkiego producenta nie będzie stać ani na badania, ani na kupienie patentów. Nawet jeśli ktoś faktycznie uruchomi produkcję na niewielką skalę, będą to materiały technologicznie przestarzałe, korzystające z wiedzy ogólnodostępnej, a nie z najnowszych patentów Kodaka na przykład.
2.Fachowcy i ich wiedza. Od zrobienia emulsji do wykonania gotowego do włożenia do aparatu negatywu droga jest długa i niewielu ludzi to potrafi. Podobnie długa jest droga od opisu zawartego w patencie do jego praktycznego wdrożenia. Wraz z likwidacją fabryk odchodzą też ludzie; idą na emeryturę, zmieniają profesję, zapominają, coraz ciężej ich odnaleźć i skłonić do powrotu, a bez nich odtworzenie produkcji jest niemal niemożliwe. Świetnym przykładem jest włoska Ferrania, która jakiś czas temu zapowiedziała powrót do produkcji klisz. Zapowiedziała, wyznaczyła datę, data minęła, na zapowiedziach na razie się skończyło. Pewnie zadanie okazało się być zbyt trudnym albo zbyt kosztownym. A przecież Ferrania produkcję klisz przerwała raptem kilkanaście lat temu. A więc o wiele później niż Foton na przykład, a i to wystarczyło by utracić wiedzę i umiejętności. Ciekaw jestem na przykład, czy ktoś ze specjalistów Fotonu jeszcze żyje.
3. Skala. Mimo trudności stawianych przez Unię (np. dotyczących importu żelatyn fotograficznych), praktycznie wszystkie niezbędne materiały można nabyć bądź zlecić ich wytworzenie. Problem w tym, że trzeba ich zamówić abstrakcyjnie duże ilości. Samego podłoża do negatywów trzeba zamówić jednorazowo tysiące metrów kwadratowych, a to przekracza możliwości i potrzeby małego zakładu.
Muszę niestety przyznać, że nie jestem przesadnym optymistą, jeśli chodzi o dostępność materiałów fotograficznych w przyszłości. Podejrzewam, że trend, z którym mamy do czynienia od kilkunastu już lat nie ulegnie większym zmianom; z rynku znikną kolejni producenci, chociaż możemy widzieć więcej marek, za którymi nie stoi żaden konkretny producent. Ich pojawianie się będzie o tyle łatwiejsze, że istniejące fabryki będą próbowały w ten sposób sprzedać wolne moce produkcyjne. Rosnąć będą też ceny; chcąc zachować rentowność produkcji wobec zmniejszonego popytu i wysokich cen srebra producenci będą musieli utrzymywać ceny dość wysokie, a to raczej popytu nie zwiększy. Podobnie rzecz będzie się miała z dostępnością produkowanych materiałów. W warunkach niskiego zbytu ani hurtownie, ani sklepy fotograficzne nie będą zainteresowane utrzymywaniem szerokiej oferty, szczególnie, że materiały mają ograniczoną trwałość. Sądzę również, że upadek którejkolwiek z istniejących firm spowoduje zniknięcie z rynku materiałów najnowocześniejszych; jeśli nisza zostanie wypełniona przez nowego producenta, zaoferuje on jedynie produkt najprostszy, niewiele obiegający od znanego z przeszłości FOTO 64 czy produkcji radzieckich. Chociaż i to może być możliwe tylko pod warunkiem, że niezależnym producentem okaże się być były specjalista z któregoś z upadających zakładów.
Mam oczywiście nadzieję, że się mylę, że materiały nie tylko przestaną znikać z rynku, ale wręcz zaczną na niego powracać. Ale i tak cieszę się, że umiem robić własne papiery i negatywy; co prawda tylko szklane. I zamierzam intensywnie te umiejętności rozwijać. Jakby co, nie będę skazany na cyfrę.