Tym razem emulsja nieco przypadkowa, zrobiona nieco przy okazji, bardziej jako element ćwiczeń czy testowania żelatyny, tym niemniej bardzo użyteczna; emulsja chlorowa do papierów stykowych.
Właściwie to z taką emulsją nigdy wcześniej nie miałem do czynienia. Owszem, słyszałem, że było coś takiego jak papiery chlorowe, ale słyszałem to głównie od klientów Szlachetnej Fotografii, którzy żalili się, że papierów tych już nie ma. Mam nawet kopiarkę do ich naświetlania; tylko papierów chlorowych jakby brak. Ale, od czego jest pracownia?
Czytając jedną z poświęconych emulsjom żelatynowo-srebrowych trafiłem na opis, jak można wykonać emulsję chlorową; czyli właśnie taką przeznaczoną do kopiowania stykowego. Potem – jedna noc w ciemni i… jest. No dobrze, dwie noce w ciemni; niestety emulsja ta jest szczególnie czuła na to, jakiej użyjemy żelatyny i pierwsza próba dała papier koszmarnie zadymiony – druga, ze zmienioną żelatyną, zadziałała już o wiele lepiej.
Podobnie, jak przy emulsji negatywowej to jeszcze nie do końca to; kontrast niewielki; bliżej 1 niż 2 dla papieru multigrade. Ale początek został zrobiony; reszta to już tylko kwestia małych modyfikacji procesu i dodawanych do emulsji uszlachetniaczy.
Poniżej wynik pierwszych prób; odbitka 13×18 z wcześniej wykonanego barwoślepego negatywu szklanego o czułości circa 1,5 ISO.